Opublikowano: 2019-03-14 20:26:40 +0100
Norweskie Koleje oraz kompania autobusowa zmieniają nazwę. I mało komu się to podoba.
Oficjalny komunikat o zmianie podano 12 marca. Koncern transportowy operujący Norwegii oraz Szwecji zyskuje nową nazwę i nowe logo.
- Łączymy ściślej linie kolejowe i autobusowe i wprowadzamy nowe rozwiązania, by podróżowało się łatwiej oraz bardziej ekologicznie – przekonuje w komunikacie prasowym członek zarządu NSB, Dag Mejdell. – Branża transportowa zmienia się dynamicznie, zmieniamy się zatem i my, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom pasażerów.
Problem w tym, że mało kto cieszy się z tej zmiany.
Demontaż kolei państwowych?
Bjørn Jarle Røberg-Larsen przekonuje w „Dagbladet”, że ta zmiana oznacza nie tylko wyrzucenie w błoto 300 milionów koron, jakie należy zużyć na zmianę loga. Jego zdaniem za zmianą nazwy kryją się głębokie zmiany w samych firmach, które w konsekwencji mogą doprowadzić do prawnego rozczłonkowania i demontażu państwowych kolei.
- Czy wiecie, że NSB\Vy stało się niczym więcej, jak firmą bemaningową? Pociągi nie są już ich własnością, należą do spółki Norske Tog AS – pisze komentator „Dagbladet” i dalej wylicza, że kolejne spółki zajmują się stacjami, szynami, konserwacją szyn, automatami do biletów itp.
Ze zmiany nazwy NSB nie jest też zadowolona Radą Języka Norweskiego, która odradzała spółce ten krok. Zdaniem prezes Rady, Åse Wetås, rezygnacja z jednej z najbardziej rozpoznawalnych nazw w kraju, to nie jest dobry ruch dla żadnej marki. Wetås przychyla się do opinii, że „Vy” (bardzo rzadko używane we współczesnym norweskim słowo, które oznacza „widok”) sugeruje, iż firma dba raczej o wizerunek niż o potrzeby pasażerów.
(NPORTAL.no)