Opublikowano: 2018-02-13 06:28:17 +0100
Dyrektor koncernu Statoil ma poważne zmartwienie, bo jak twierdzi, jeśli Norwegia nie zlokalizuje nowych rezerw ropy naftowej, to norweskiemu przemysłowi naftowemu grozi zastój.
Jak podaje Nettavisen.no, branżą ropy naftowej może poważnie zachwiać fakt, że wydobycie tego surowca w ważniejszych rejonach roponośnych dobiega końca. Mowa tutaj o jednym z pięciu największych pól naftowych, czyli Johan Sverdrup na obszarze Morza Północnego oraz projekcie Johan Castberg na Morzu Barentsa, gdzie prace wydobywcze potrwają w przypadku pierwszego do 2019 roku, a drugiego do 2022 roku.
Według Arne Sigve Nylund, dyrektora Statoil, sprawa jest bardzo pilna. Jeśli weźmiemy pod uwagę okres między pierwszymi odwiertami, a samym rozpoczęciem wydobycia, który szacuje się na około 10 lat, to czasu zostaje naprawdę niewiele, aby znaleźć nowe i wydajne źródła.
- Bez nich będziemy zmuszeni stopniowo redukować wydobycie ropy, co z kolei będzie miało poważne konsekwencje dla gospodarki - mówi Arne Sigve Nylund dla Nettavisen.no
Mimo że koncern prowadzi od zeszłego roku zintensyfikowaną kampanię, która ma na celu zlokalizowanie nowych pokładów ropy, to rezultaty nadal nie są zadowalające. Do tej pory Statoil natrafił na kilka obszarów roponośnych, ale ich potencjał jest niewielki.
- Wykorzystując doświadczenia zdobyte w 2017 roku będziemy nadal bardzo aktywnie poszukiwali nowych złóż. W południowej części Morza Północnego musieliśmy wykonać aż 30 odwiertów zanim natrafiliśmy tam na ropę. Dlatego wierzymy, że w końcu na Morzu Barentsa też się nam uda coś znaleźć - podkreśla Nylund.