Opublikowano: 2016-08-01 18:50:25 +0200
Rząd Norwegii zadecydował o całkowitej neutralności węglowej od 2030 roku. Oznacza to, że kraj planuje m.in. pozbyć się samochodów napędzanych benzyną na rzecz aut elektrycznych. Ponadto kraj wydaje miliardy na pomoc biedniejszym państwom w celu zmniejszania emisji dwutlenku węgla. To wszystko niestety idzie w parze z próbą przedostania się jeszcze bardziej w głąb Oceanu Arktycznego w celu poszukiwania większej ilości ropy i gazu.
Sytuację komentuje Vidar Helgesen, minister ds. EOG i UE w Biurze Premier Norwegii -
"Wiemy, że to paradoks. Ale nie ma kraju na świecie, który zrobił więcej, aby osłabić przemysł ropy naftowej i gazu niż Norwegia." - mówi.
Kraj skandynawski jest rozdarty pomiędzy ambicją bycia światowym liderem w zakresie zmian klimatycznych a świadomością, że jego bogactwo jest ściśle powiązane z wydobyciem paliw kopalnych.
Sytuacja jest najbardziej widoczna w Stavanger- mieście położonym w południowo- zachodniej części Norwegii, na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. To tutaj zlokalizowana jest stolica norweskiego przemysłu naftowego. Ośrodek ten jest ósmym największym na świecie pod względem eksportu ropy i trzecim pod względem eksportu gazu ziemnego. Niewiele jednak z tych paliw kopalnych jest wykorzystywanych w mieście. Podobnie jak w pozostałej części kraju, Stavanger pobiera niemal całą swoją energię z elektrowni wodnych.
W 2015 roku w Norwegii było zarejestrowanych 50 tys. aut elektrycznych co przy liczbie ludności oscylującej w granicach 5 mln jest znakomitym wynikiem. Wówczas w marcu liczba sprzedanych aut elektrycznych wyniosła 23% całej sprzedaży. Obecnie szacuje się, że liczba ta wzrosła nawet do 29%. Rząd idąc naprzeciw wymaganiom środowiskowym postawił sobie na cel całkowitą zmianę pojazdów w kraju do 2025 roku na zasilane energią elektryczną i hybrydowe.
Helgesen podkreśla, że norweskie podejście do inwestowania w technologie ekologiczne powinno stać się przykładem dla całego świata. Norwegia jest bowiem jednym z najhojniejszych inwestorów międzynarodowych inicjatyw na rzecz utrzymywania lasów deszczowych. Pomagają one w walce ze zmianami klimatu poprzez pochłanianie dwutlenku węgla zatrzymującego ciepło. Rząd wydał już 1 mld dolarów na ochronę lasów deszczowych w Brazylii i zobowiązuje się przeznaczać rocznie ok 350 mln dolarów w tym celu.
Biorąc pod uwagę dbałość o kontrolowanie zmian klimatycznych oraz jednocześnie uczestnictwo w przemyśle wydobywczym, Norwegia oskarżana jest o hipokryzję. Z jednej strony rząd wydaje ogromne pieniądze na ochronę środowiska również poza granicami kraju a z drugiej we własnych granicach pompuje coraz większe ilości dwutlenku węgla do atmosfery. Unia Europejska wyznaczyła plan redukcji emisji dwutlenku węgla w ciągu najbliższych dwóch lat natomiast nienależąca do niej Norwegia może ustalać własną granicę.
"Żyjemy w czasach olbrzymiej transformacji energetycznej. Chcemy brać udział w produkcji prądu poprzez bioenergię, energię wodną lub jakąkolwiek inną zieloną energię. Jednakże Norwegia posiada złoża najczystszych węglowodorów i dopóki świat będzie potrzebował ropy i gazu tak długo będziemy go w nie zaopatrywać" - mówi Helgesen.
Warto zauważyć, że w planach jest poszukiwanie nowych złóż w dalszym obszarze Arktyki. Nie wszyscy popierają nowe inwestycje. Część osób twierdzi, że technologia bezpiecznego wydobycia w tak odległych obszarach nie jest odpowiednio przetestowana. Może się również okazać, że wydobywanie ropy w tych terenach może być zbyt drogie.
"Cena i ryzyko sprawiają, że jest to nieekonomiczne. Jednak rząd norweski silnie wspiera przemysł naftowy i gazowy."- skomentowała pomysł Ellen Viseth, doradca polityczny w grupie Bellona.
N PRESS I NIC MEDIA (reporter@nportal.no)
Copyright © 2016 N PRESS | NIC MEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone / All rights reserved