"Proszę się nie martwić": Wspomnienie o Tadeuszu Mazowieckim - Sylwia Skorstad
Opublikowano: 2013-10-30 21:02:43 +0100
Wspomnienie o Tadeuszu Mazowieckim, wirtualny wpis do księgi kondolencyjnej.
W związku ze śmiercią Pana Tadeusza Mazowieckiego, byłego Prezesa Rady Ministrów RP, w Ambasadzie RP w Oslo zostanie wyłożona księga kondolencyjna. Do księgi można wpisywać się 30 października 2013 r. w godzinach od 10:00 do 12:00 i 31 października od 14:30 do 17:00.
Był koniec lat 90-tych. Jako reprezentantka lokalnego koła Unii Wolności miałam brać udział w miejskiej uroczystości. Zaplanowano, bym w jej ramach w towarzystwie dwóch byłych premierów – Tadeusza Mazowieckiego i Hanny Suchockiej – złożyła kwiaty pod pomnikiem, przedefilowała przez deptak, a na koniec trasy powiedziała coś mądrego do zgromadzonych. Miałam być głosem młodego pokolenia.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Śmierć Tadeusza Mazowieckiego: „Jedyny Taki Premier w Historii Polski”
Wyobrażacie sobie takie zadanie stojące przed kimś, kto dopiero skończył naście lat? Ja sobie wyobrażałam. Codziennie, w każdej nieprzespanej godzinie od momentu, w którym zapadła decyzja, że to ja zyskam ten zaszczyt. Stawały mi przed oczami wszystkie możliwe katastrofy. Potknę się i runę jak długa na oczach całego miasta, kolegów z lokalnych gazet i dostojnych gości. W połowie drogi przez deptak zorientuję się, że mam plamę na specjalnie zakupionej na tę okazję garsonce. Panią premier pocałuję w rękę, a panu premierowi ze zdenerwowania wypaplam jakiś głupi, żenujący żart. Na koniec, gdy dojdzie do przemówienia, zapomnę, cóż to takiego niby mądrego miałam do powiedzenia. Im bliżej było wielkiego dnia, tym mój poziom pewności siebie pochylał się coraz niebezpieczniej ku zeru.
Gdy nadszedł wielki dzień, ze zgrozą stwierdziłam, że nie leje deszcz. Gdyby chociaż przyszła ulewa, może nikt by się na deptaku nie zjawił… Ale pogoda dopisała. Do centrum miasta przybył kto żyw, było pełno balonów, dzieciaków, kramików. Każdy chciał zobaczyć premierów. Na stronie zwierzyłam się jednemu z kolegów, że mam sporą tremę. I wtedy usłyszałam za plecami:
Odwróciłam się i na krótką chwilę zamarłam ze zdziwienia. Po pierwsze, dlatego, że mówił to pierwszy premier III RP, Tadeusz Mazowiecki, człowiek znany mi z telewizji, człowiek legenda. Po drugie, dlatego, że żartował. W mediach poważny, nieskory do uśmiechu, a tu dodawał mi otuchy z figlarnym błyskiem w oku! Zapytałam go o radę, jak przetrwać pierwsze publiczne wystąpienie takiego rodzaju.Proszę się nie martwić, i tak wszyscy będą patrzyli tylko na mnie.
Kiedy wychodziliśmy na plac przed pomnikiem, Tadeusz Mazowiecki wziął mnie za rękę i zamknął ją w uścisku, by dodać mi odwagi i pokazać, że nie jestem sama. I właśnie ten uścisk dłoni najbardziej z tamtego dnia pamiętam. Nie kwiaty, nie spacer deptakiem i nie tę krótką przemowę na koniec, która całkiem się udała, zbierając oklaski i serdeczne śmiechy. Pamiętam, jak zaskoczyła mnie jego siła i jak obiecałam sobie w duchu, że później wszystkim o tym opowiem. Że Tadeusz Mazowiecki, ten sam, którego nazywano „żółwiem” z racji flegmatycznego sposobu bycia, powolnej wymowy i kukiełki, jaką otrzymał w dorocznym telewizyjnym kabarecie, to człowiek o zaskakująco silnym i pewnym uścisku. Żaden z niego żółw, to mąż stanu o uścisku drwala! I jednocześnie polityk, który choć z niejednego pieca chleb jadł i na niejednych salonach bywał, znalazł czas, by przejąć się lękiem jakiejś świeżo upieczonej studentki z kolejnego na trasie miasta X.- Niech pani robi to, co ja. Damy sobie radę – zapewniał.
Pozostała mi po tym spotkaniu ogromna sympatia i szacunek do „naszego premiera”. Zawsze z zainteresowaniem czytałam i słuchałam wywiadów z nim. Mądry, skory do dialogu człowiek, który dbał o to, by inni się nie martwili, choć sam się martwił. O to, co dzisiaj. A raczej o to, co dla niego już wczoraj.
Niech spoczywa w spokoju.
Sylwia Skorstad | POLMEDIA (reporter@nportal.no)
Copyright © 2013 N PRESS | POLMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone / All rights reserved